-Proszę, nie podchodź. W poniedziałek gracie ważny mecz z Bełchatowem. Nie możesz się zarazić. -mówię głośno i jeszcze bardziej zakrywam swoją bladą i wycieńczoną twarz. Błagania nic nie dają i siatkarz w kilka sekund jest już przy mnie i siada na krawędzi łóżka. Delikatnie odkrywa moją twarz i dotyka popękanych ust.
-Kiedy usłyszałem, że leżysz chora... chciałem jak najszybciej skończyć ten mecz i przyjechać do ciebie. - mówi patrząc na mnie oczami pełnymi troski. Oczami, w których widzę cały świat.
-Jeśli chcesz żebym poczuła się lepiej, to wyjdź. Nie chcę mieć na sumieniu waszej przegranej w poniedziałek... - powiedziałam odwracając się plecami do siatkarza. On jednak nie dał za wygraną. Zdjął bluzę Jastrzębskiego Węgla i wszedł pod moją kołdrę. Nie czułam się przy nim komfortowo, ponieważ byłam bez makijażu. Widać było moje wszystkie niedoskonałości, których tak nienawidziłam. Poza tym miałam na sobie tylko podkoszulek i koronkowe majtki. Nie sądziłam, że tutaj przyjdzie. Myślałam, że będzie się bał do mnie podejść. W tym momencie spojrzałam na Michała z innej strony. Nie patrzył na to, że może się zarazić i nie zagrać w meczu, a nawet go przegrać. Dobrze wiedział, że te starcie jest dla nich bardzo ważne. Od każdego punktu liczyć się będzie ich awans do fazy play-off... Zaimponował mi. Pokazał jak jestem dla niego ważna.. Ważniejsza od siatkówki, którą przecież tak bardzo kocha. Odkrył delikatnie moją twarz i zaczął ją gładzić swoimi dłońmi. Odległość między naszymi spojrzeniami zmniejszyła się do około 5cm. Zobaczyłam na jego twarzy kilka niewielkich blizn po ospie, pieprzyk za lewym uchem, lekko skrzywiony nos. To wszystko było wcześniej niewidoczne. Wyjęłam dłoń spod kołdry i zaczęłam dotykać jego warg, policzków, nosa. Przybliżyłam czoło do jego czoła, a potem policzek do jego policzka. Uwielbiałam jego kilkudniowy zarost. Wyglądał w nim jak prawdziwy, twardy mężczyzna, a przecież takim właśnie jest. Czułam zapach jego perfum. Za każdym razem przyprawia mnie o dreszcze. Mogłabym tak leżeć już zawsze. W ciszy, nie rozmawiając, patrząc tylko na siatkarza i zapamiętywać każdą rysę jego twarzy. W jego niebieskich, ogromnych źrenicach widziałam wszystko. Wszystko co potrzebne jest do pełni szczęścia. Myśląc o nim, usłyszałam z jego ust dwa słowa. Słowa, które tak pragnęłm usłyszeć w tym momencie, od niego.
Michał:
Bez zastanowienia wskoczyłem szybko pod kołdrę ukochanej. Dopiero teraz zauważyłem, że ma na sobie tylko podkoszulek i majtki. Czerwone, koronkowe. Spojrzałem na jej ciało i wtedy przeszedł przeze mnie gorący prąd. Przygryzłem delikatnie wargi, powstrzymując się od rzeczy, których mógłbym później żałować. Obtuliłem ją z każdej strony kołdrą, tak, by nie przedostawało się do niej zimne powietrze. Przybliżyłem twarz do jej twarzy i zacząłem studiować jej każdy milimetr. Zobaczyłem na policzkach kilka niewidocznych z daleka piegów, bliznę na brodzie, pieprzyki na lewym policzku. Spojrzałem w jej zielone oczy i zobaczyłem tragiczne wydarzenia z jej życia. Dobrze wiedziałem, jak zmarli jej rodzice. Zobaczyłem w jej oczach smutek. Smutek po ich stracie. Wiedziałem jak bardzo ich to bolało i boli. Zuza miała tylko Kubę, a Kuba ją. Czasami ich podziwiałem. Zastanawiałem się co bym zrobił, gdybym stracił w tak młodym wieku matkę i ojca. Oni nie poddali się. Mogli stoczyć się na samo dno, a jednak tego nie zrobili. Przezwyciężyli wszystkie trudności, przetrwali ten okrutny moment i zaczęli żyć od nowa. Delikatnie musnąłem jej wargi, spojrzałem jeszcze raz w jej oczy i powiedziałem słowa, które siedziały w moim sercu już od dawna.
-Kocham Cię! Kocham Cię najbardziej na świecie, Zuza! - po czym pocałowałem ją tak, aż zabrakło nam tchu. Przytuliłem ją mocno do siebie i nigdy w życiu nie chciałem jej już puszczać.
Zuza:
Czułam się w jego ramionach tak bezpiecznie. Wiedziałam, że przy nim nic mi się nie stanie, że mnie obroni, gdy będę potrzebowała pomocy. Odezwałam się ochrypłym głosem, w oczach mając łzy szczęścia.
-Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką do tej pory spotkałam w moim życiu.
Michał przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i tak leżeliśmy w ciszy przez kilka godzin.
Niestety chłopaki przegrali mecz z Bełchatowem 3:1. Dostali jednak trochę więcej wolnego niż się spodziewali, ponieważ za kilka dni Boże Narodzenie. Dobrze wiem, że Kubiak jest osobą niewierzącą. Problem jest jednak inny. Jego rodzice wierzą i chcą by ten magiczny czas spędził razem z nimi w kościele. Leżąc już w pełni zdrowa usłyszałam dźwięk dzwonka. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał rozanielony Misiek.
-Dzień dobry, kochanie! - mówiąc pocałował mnie zachłannie.
-Cześć! A co ty taki wesoły? -spojrzałam zaciekawiona.
-Idziemy do mnie! Pomożesz mi ubrać choinkę i udekorować mieszkanie światełkami! - oznajmij ciągnąc mnie za ręce.
-Ale... ty przecież... - zaczęłam zdziwiona.
-Wiem, wiem. Moi rodzice przyjeżdżają na święta i muszę pokazać się z jak najlepszej strony.
Po kilku minutach byliście już u niego w mieszkaniu. Kubi włączył radio, w którym leciały świąteczne piosenki. Siatkarz postawił prawdziwą choinkę w kącie salonu. Zapach świeżego drzewka roznosił się po całym mieszkaniu. W cudownych nastrojach zaczęliśmy zawieszać bombki i łańcuchy. Zostały już tylko lampki. Staliśmy na środku salonu zadowoleni z zakończonej pracy. Kubiak zaszedł od tyłu i swoimi silnymi rękami objął mnie w pasie. Zaczął całować w szyje, a potem łaskotać, chociaż dobrze wie, że gdy to robi wychodzi ze mnie instynkt uciekania. Wyrwałam się więc z jego uścisku i pobiegłam w kierunku kuchni. Niestety mój ukochany okazał się ode mnie szybszy. Złapał mnie za rękę, gdy próbowałam ominąć stół.
-Teraz mi już nie uciekniesz. - powiedział przyciągając mnie do siebie.
W końcu złapał mnie za pośladki i podniósł do góry. W takiej pozycji skierowaliśmy się do jego sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku. Zdjął z siebie koszulkę i rzucił ją na podłogę. Potem położył się koło mnie, zaczął całować. Jego ręka błądziła po moim ciele. Zatrzymał się na skrawku mojej koszulki i jednym ruchem zdjął ją ze mnie. Następnie zjechał trochę niżej i rozpiął guzik od spodni. W kilka chwil nasze ubrania znalazły się koło łóżka. Leżeliśmy zupełnie nadzy, pogrążeni w namiętnych pocałunkach. Michał w sekundę znalazł się nade mną. Jego usta błądziły po moim ciele, zatrzymując się najpierw na piersiach, a potem na brzuchu. Delikatnie rozchylił moje nogi i wtedy... wtedy staliśmy się jednością. Z moich ust wydobywały się pojedyncze pojękiwania. Z początku bolało, ale potem ból zamienił się w rozkosz. Czułam się cudownie. To był mój pierwszy raz. Pierwszy raz z osobą, którą tak bardzo kocham.
Michał:
Obudziłem się około 7. Zuza wtulona była w mój nagi tors. Włosy bezwładnie opadły na jej śpiącą twarz. Odgarnąłem je i patrzyłem jak delikatnie się uśmiecha. Czułem, że mam przy sobie wszystko, cały świat. W tej chwili liczyła się tylko Ona. Liczyliśmy się tylko my i nasza wspólna przyszłość. Po kilku tygodniach związku wiedziałem, że chcę z nią być już na zawsze. Do końca. W duchu wyobrażałem sobie jak przychodzę z ciężkiego treningu, zmęczony, otwieram drzwi i widzę ją czekającą z kolacją, a w drugim pokoju roznosi się śmiech naszych dzieci. Dotknąłem jej policzków i wtedy otworzyła swoje przepiękne, zielone jak wzgórze oczy.
Zuza:
Poczułam dłoń na mojej twarzy. Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam najprzystojniejszego faceta na świecie. Mojego faceta.
-Dzień dobry. - powiedział całując mnie w czoło. - Jak się spało?
-Jest przy mnie najcudowniejszy chłopak na świecie. Czego chcieć więcej? -dotknęłam jego nagiego torsu. -Dziewczyny będą zazdrosne, że ich ulubiony siatkarz ma dziewczynę... Zjedzą mnie żywcem. - zaśmiałam się, gładząc delikatnie jego ciało.
-A niech tylko spróbują!- krzyknął z radością. -Mogą robić wszystko, ale tylko ty masz prawo mnie całować i dotykać.
Jeszcze mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Gdzie się wybierasz? - spytał, gdy wychodziłam spod kołdry. Stałam zupełnie naga. Kubiak spojrzał na mnie, jakby chciał mnie pożreć.
-Idę zrobić mojemu mężowi śniadanko. - oznajmiłam i zarzuciłam na siebie jego przydużą koszulkę i swoje czarne majtki. Skierowałam się w kierunku kuchni, wstawiłam wodę na kawę i włączyłam toster. Zajrzałam do lodówki, wyjęłam dżem, miód i biały serek. Wtedy też wyskoczyły pierwsze tosty. Ułożyłam wszystko na talerzu i już miałam się odwracać, gdy poczułam jego gorące dłonie na moich pośladkach. Jak na zawołanie w drzwiach stanął mój ukochany braciszek, z ogromnym bananem na gębie.
-Cześć, gołąbeczki! Jak minęła nocka? - spytał.
Spojrzałam zaczerwieniona na Miśka i delikatnie się zaśmiałam.
__________________________________________________
Łapcie nowy rozdział. Czytajcie i oceniajcie! Pa, kochani! K. :)
Zostałaś nominowana do Liebster Award :) więcej na ten temat znajdziesz tutaj -> http://long-and-lost.blogspot.com/p/blog-page_19.html
OdpowiedzUsuń